Odkąd po raz pierwszy zobaczyłam lalki z dyniowymi głowami, wiedziałam, że będę posiadaczką jednej z nich. Wybór padł na Dal. Wiedziałam, że moja kolekcja Dyniek zacznie się właśnie od tej małej słodkości. Jednak to założenie się nie sprawdziło. Swoją kolekcję zaczęłam od wiekowego modelu Pullip. Dokładnie lalka z 2003 roku. Trafiła do mnie w dziwnych okolicznościach życiowych, bo przed miesiącem straciłam pracę.
Z racji tego, że to model Moon, zdecydowałam się nazwać ją Moon Vanity, jednak posługuję się tylko drugim członem jej nazwy.
Jak to bywa z modelami nadszarpniętymi zębami czasu, po 2 tygodniach odpadła jej głowa. Było to spowodowane wadą fabryczną, czyli łatwo łamliwą szyją. Fajnie, trzeba rozkręcać i wsadzić na nowe ciało. Tego zadania podjął się mój chłopak i to do niego zależała cala renowacja tej lalki.
Ciałko kupione, obitsu 27 SBH. Jednak głowa 1 generacji jest za ciężka i sama nie ustoi. Trzeba usztywnić. Po usztywnianiu też sama nie stoi, cóż... Lecimy dalej.
Lali trzeba zrobić nowy makijaż. Okazuje sie, że to nie takie łatwe, bo stary nie chce się zmyć a piegi chyba byly robione dłutem. Na szczęście dzielna Julia poradziła sobie śpiewająco i lalka ma naprawdę ładny makijaz.
Wymyśliłam sobie, żeby miała dwu kolorowe oczeta, zamówiłam chipy 12 mam i co? Nie wchodzą, bo nie ma niczego, co je trzyma. Trzeba je było kleić specjalistycznym klejem, który widać, gdy tylko bliżej przyjrzeć się lalce.
Najgorsze jednak miało dopiero nadejść. Skoro Pullip się rozkręciło, to trzeba ją złożyć z powrotem. Okazało się, że lalka ma tak wytarte śruby, że przykręcenie ich graniczyło z cudem. Odkręcały sie i wypadały nawet po zamknięciu głowy pullipki.
Cóż... Moim pierwszym spotkaniem z lalkami jestem rozczarowana. Z drugiej strony to niepoważne, żeby brać na pierwszy raz trupa, ale liczyłam, że nasz duet coś z niego wyciągnie. No i wyciągnął. Masę dobrej zabawy i wspólne hobby. Tak wygląda po metamorfozie.
Ciałko kupione, obitsu 27 SBH. Jednak głowa 1 generacji jest za ciężka i sama nie ustoi. Trzeba usztywnić. Po usztywnianiu też sama nie stoi, cóż... Lecimy dalej.
Lali trzeba zrobić nowy makijaż. Okazuje sie, że to nie takie łatwe, bo stary nie chce się zmyć a piegi chyba byly robione dłutem. Na szczęście dzielna Julia poradziła sobie śpiewająco i lalka ma naprawdę ładny makijaz.
Wymyśliłam sobie, żeby miała dwu kolorowe oczeta, zamówiłam chipy 12 mam i co? Nie wchodzą, bo nie ma niczego, co je trzyma. Trzeba je było kleić specjalistycznym klejem, który widać, gdy tylko bliżej przyjrzeć się lalce.
Najgorsze jednak miało dopiero nadejść. Skoro Pullip się rozkręciło, to trzeba ją złożyć z powrotem. Okazało się, że lalka ma tak wytarte śruby, że przykręcenie ich graniczyło z cudem. Odkręcały sie i wypadały nawet po zamknięciu głowy pullipki.
Cóż... Moim pierwszym spotkaniem z lalkami jestem rozczarowana. Z drugiej strony to niepoważne, żeby brać na pierwszy raz trupa, ale liczyłam, że nasz duet coś z niego wyciągnie. No i wyciągnął. Masę dobrej zabawy i wspólne hobby. Tak wygląda po metamorfozie.
Ta lalka pojawi sie tutaj jeszcze nie raz, bo mimo ładnego wyglądu jest w niej jeszcze dużo do ulepszenia i naprawienia. ;)